Kilka dni temu rozmawiałam z nim ostatni raz pytałam kim jestem dla ciebie odpowiedział prawie wszystkim i że pójdzie do szkoły dowiedzieć się co mi jest potrzebne. Od 5 dni milczy ani do mnie ani do syna ani do mamy. Niewiem co myśleć. Jestem załamana nie chce go stracić niewiem co się dzieje co myśleć… fot. Adobe Stock, New Africa Czy bylibyśmy teraz razem…? Nie wiem. Dużo na to wskazywało, a wiele ciągle jeszcze świadczy za nami. Przede wszystkim to, że jesteśmy sobą zafascynowani. Niestety, rodzące się uczucie poturbowały ludzka głupota i złośliwość. No i kompleksy, z których tak trudno Markowi się wyzwolić. Bo Marek jest niepełnosprawny. Nie urodził się taki. Kiedy był mały, miał wypadek i doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Został sparaliżowany od pasa w dół i w ten oto sposób los skazał go na wózek. Tyle o jego niepełnosprawności wiedziałam, bo on sam za wiele nie chciał mówić. Nigdy nie pogodził się z tym, co go spotkało, i dlatego unikał tematu z właściwą sobie konsekwencją. Poznaliśmy się na kursie języka angielskiego. Marek zapisał się na niego, bo chciał „zwiększyć swoje szanse na porządne zatrudnienie po szkole”, a ja poszłam na dodatkowe lekcje, bo naciskali na to rodzice. Traf chciał, że usiedliśmy w ławce koło siebie i ciągle go o coś pytałam. Ciągle zawracałam mu głowę. – Czy państwo flirtujecie przynajmniej po angielsku? – zapytał któregoś dnia nauczyciel rozgoryczony naszą niesubordynacją. – Nie, proszę pana, tradycyjnie, po naszemu… – odparłam szeroko uśmiechnięta, a Marek cały poczerwieniał. – Proszę się skoncentrować… – Dobrze. – …skoncentrować na lekcji. Nie na sobie nawzajem! – dorzucił jeszcze lektor, a Marek zrobił się niemal purpurowy. Pamiętam, że już wtedy zdałam sobie sprawę, że ten chłopak ma problemy z akceptacją samego siebie. Zgarbił się, włożył nos w książkę i do końca zajęć już nawet na mnie nie spojrzał. A gdy lekcje się skończyły, natychmiast uciekł do domu. Wyjechał na wózku z sali i zniknął, zanim zdążyłam się spakować. Było nam razem naprawdę dobrze, także w łóżku Przyznam, że już wtedy byłam nim zafascynowana. Nie tylko jego charakterem, ale i urodą. Miał długą, pociągłą twarz, regularne, pełne usta i lekki zarost. A do tego muskularne ręce i tors. Dużo ćwiczył, żeby jak najlepiej radzić sobie na wózku. W tych ćwiczeniach był bardzo konsekwentny i zdeterminowany – zresztą jak we wszystkim, co robił. Bardzo mi tym imponował. – Ile razy w tygodniu pakujesz? – zapytałam go kiedyś zalotnie; wiedziałam, że się speszy, a bardzo lubiłam wytrącać go z równowagi. – Codziennie. – Naprawdę? Musisz mieć bicepsy ze stali… – udawałam głupią, ale tak z przymrużeniem oka; to było zabawne i często przewracało chłopakom w głowach. – Nie wiem… Chyba nie… W ogóle uważam, że to nietrafiona przenośnia. To porównanie mięśnia do stopu żelaza z węglem… – filozofował Marek. – Daj, dotknę. Zobaczymy, czy to rzeczywiście ten stop, czy tylko się tak napinasz… – Gosia! – odsunął rękę speszony. – Nie wstydź się! Chodź ze mną na randkę! – wypaliłam wtedy bez wahania. – Gośka, proszę… Przestań się wygłupiać. Za każdym razem, gdy proponowałam, żebyśmy spotkali się poza zajęciami, Marek patrzył na mnie jak na szaloną. Zgodził się dopiero po dwóch miesiącach namawiania. A gdy już poszliśmy na kolację, rozglądał się dookoła, jakby sprawdzał, kto nam się przygląda albo z nas drwi po kryjomu. Do tego ciągle spoglądał na zegarek, jakby się spieszył do domu. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam wprost. – Co jest grane? – A o co chodzi? – udawał głupiego. – Rozglądasz się wokół, jakbyś się bał, że dojdzie tu za moment do ataku terrorystycznego… No i wgapiasz się w ten zegarek. Spieszysz się do innej? – Nie, Gosia, co ty mówisz! – wyraźnie się ożywił. – Nie wiem, dlaczego… Taki tik. Przepraszam cię. Nigdy bym cię na inną nie zamienił! – wyrwało mu się i znów poczerwieniał. – Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, jakbyś była moja! Nie mam do ciebie żadnych praw… Przecież to nasze pierwsze spotkanie. Pewnie nawet nie randka… Rozumiesz…? Roześmiałam się i złapałam go za rękę Miałam ochotę wstać i go pocałować, ale bałam się, że wtedy już całkiem wpadnie w panikę i zwieje bez pożegnania. Zrobiłam to więc dopiero pod blokiem, gdy mnie odprowadził. Siadłam mu na kolana i tak się nasza przygoda zaczęła. Przygoda, która powinna mieć dobry finał… Powinna, bo przez cały czas czułam, że w końcu dobrze trafiłam. Zawsze marzyłam o takim facecie. Jestem dość postrzelona, a pociągają mnie mężczyźni rozsądni, rozważni i stonowani. Marek taki właśnie jest. To, że nie chodzi, nie ma dla mnie większego znaczenia. Zwłaszcza gdy po naszym pierwszym razie okazało się, że nie ustępuje zdrowym facetom pod żadnym względem. Ba! W tych kwestiach nawet przewyższał ich pomysłowością i zaangażowaniem. To był dobry związek, który jednak przerwało naprawdę przykre wydarzenie. Byliśmy ze sobą ponad pół roku i wszystko świetnie się układało. Marek nie zamykał się już w sobie, coraz coraz rzadziej słyszałam od niego, że na mnie nie zasługuje, że powinnam sobie znaleźć kogoś lepszego, zdrowego… Nauczyłam się go też w trudniejszych chwilach rozweselać. Przekonywać różnorakimi gestami, że jest tym jedynym. Szło więc wspaniale, aż do tego feralnego wieczora… Wracaliśmy wtedy z miasta. Byliśmy na kolacji ze znajomymi, a że oboje mieszkamy niedaleko rynku, postanowiliśmy się przejść. A właściwie „przejechać”, jak to żartował sobie czasem Marek. Musiał być w bardzo dobrym nastroju, żeby użyć tego określenia. Tym razem w takim był, bo powtórzył je dwa razy. Mielibyśmy więc za sobą bardzo udany dzień, gdyby nie te cholerne gnoje! Zauważyłam ich już z daleka. A właściwie to usłyszałam. Darli się, śpiewali jakieś idiotyczne, kibicowskie piosenki, a jeden z nich rzucił pustą puszkę po piwie. Spięłam się cała w środku i modliłam, żeby dali nam spokój, żeby przeszli obok. Niestety, nie mieli zamiaru. – Ej, lasia! – zawołał jeden. – Zostaw tego ziomka na ruchomym krzesełku! Nam, normalnym facetom, przynajmniej kuśka dyga! Śmiali się, ale ja postanowiłam ich ignorować. Przejść, przemilczeć, nie zauważać. Miałam nadzieję, że Marek też tak zrobi. Niestety, te same kompleksy, które czasem wpędzały go w kompletnego doła, w takich sytuacjach jedynie nakręcały do działania! – Zamknij ryj, bezmózgi kretynie! – krzyknął Marek, a ja zdążyłam tylko spojrzeć na niego. – Coś ty powiedział, pokrako?! – wściekł się tamten i ruszył na niego. – Powtórz to! – Co powtórzyć? Czego nie zrozumiałeś, imbecylu?! – Marek… – jęknęłam, a tamten już zacisnął pięści i zamierzył się na mojego chłopaka. Marek uchylił się od ciosu w ostatnim momencie, a rozwścieczony gnojek stracił równowagę i wpadł na niego z impetem. Przewrócił wózek i obaj potoczyli się po ziemi. Wtedy mój chłopak chwycił kibola swoimi potężnymi łapskami i zaczął go dusić, aż oczy wylazły mu z orbit. Na pomoc koledze przyszedł drugi z napastników. Kopnął leżącego Marka najpierw w żebra, a potem w głowę. Wcisnął mi w rękę banknot i kazał jechać do domu Gdy trysnęła krew, zaczęłam krzyczeć, wołać o pomoc. Próbowałam odciągnąć tego kopiącego, ale on mnie odepchnął i też upadłam na ziemię. Na szczęście wtedy zbiegli się ludzie i przegonili tych cwaniaczków. Pomogli wstać mnie, a dwóch rosłych facetów wsadziło Marka na wózek. Pamiętam, że jak już siedział, wyrwał im się z rąk. Warknął, że nie było potrzeby, że sam sobie radził. Krew zalewała mu twarz, a on układał nogi na wózku i mamrotał coś pod rozbitym nosem. Przyklęknęłam przy nim i wyciągnęłam chusteczkę, żeby obetrzeć mu twarz z krwi. Wtedy i mnie się oberwało. – Zostaw… Zostaw, do cholery! – krzyknął, gdy nie posłuchałam za pierwszym razem. Wyglądał strasznie. Był cały umazany krwią, a twarz wykrzywiał mu grymas wściekłości i rozgoryczenia. – Gdzie te palanty? Gdzie są? – pokrzykiwał, rozglądając się na boki. – Marek, daj spokój, trzeba jechać do szpitala. Nie rozglądaj się za nimi, do cholery! Miałeś szczęście, że cię nie zabili… – Szczęście? Szczęście?! Ty to nazywasz szczęściem, do cholery?! To? To?! – zaczął walić się zakrwawionymi dłońmi po nieruchomych, wiotkich nogach; coraz mocniej i mocniej jak w jakimś napadzie szału. – To jest, według ciebie, szczęście? To?! Te dwa pieprzone kulasy?! Ten pieprzony wypadek?! To, że nie jestem nawet w stanie obronić cię przed byle kretynami?! Krzyczał, a ja stałam i nie wiedziałam, co zrobić. Chciałam go przytulić, uspokoić, ale się nie dało. Marek miał w oczach łzy. Kiedy popłynęły mu po policzkach, zawstydził się jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej też wkurzył. Przeklinając pod nosem, wyszarpnął z kieszeni pięćdziesiąt złotych, wcisnął mi w rękę i warknął, żebym zamówiła sobie taksówkę. A sam ruszył przed siebie. – Marek… – zrobiłam krok za nim. – Nie idź za mną! Nie idź, do cholery! Daj mi spokój, dziewczyno… Błagam cię, daj mi spokój! – jęknął i pojechał. Zrezygnowana wróciłam do domu. Zadzwoniłam do niego jeszcze tego samego wieczora. Zatelefonowałam raz i drugi, ale Marek nie odpowiadał. Napisałam więc SMS-a, że się martwię, i żeby dał mi znać, czy wszystko z nim w porządku. Odpisał, że tak, że jest OK. Tylko tyle… Myślałam, że to przejściowe. Że Marek chciał się jedynie ukryć na trochę przed światem i przełknąć gorycz tego okropnego wydarzenia. Przez kilka dni pisałam do niego SMS-y i dzwoniłam, ale on nie odpowiadał. Czasem tylko odpisywał, żebym dała mu spokój, że nie ma ochoty na rozmowę. Przez tydzień tak się przepychaliśmy, aż w końcu to Marek zadzwonił, żeby ze mną zerwać. Nie chciałam mu na to pozwolić. Postara się wyjść naprzeciw moim oczekiwaniom… – Ja mam dość, Gośka! Rozumiesz? Mam wszystkiego serdecznie dość! Czy możesz wreszcie przyjąć do wiadomości, że ja się męczę każdego dnia z myślą, że tak wielu rzeczy nie mogę? Że tyle mi brakuje…? Że nie mogę ci dać wszystkiego? – Ale czego? Co ty mówisz?! – Poczucia bezpieczeństwa, wygody, szczęścia… Gosiu, błagam, znajdź sobie kogoś, kto będzie potrafił cię obronić przed byle palantami. A nie pokrakę, która potrafi się tylko czołgać między nimi… – przełykał gorycz z każdym słowem. – Nie czołgałeś się. Byłeś bardzo dzielny, kochanie… – przekonywałam, powstrzymując płacz; wprost pękało mi serce. – Nie kpij, dobrze? Rany, kobieto, nie kpij! Daj mi zachować trochę godności! Znajdź sobie kogoś fajnego. Rozłączył się i już więcej nie odbierał połączeń. Ale ja nie dałam tak łatwo za wygraną. Poszłam do Marka do domu. Otworzyła jego mama i powiedziała, że on nie chce ze mną rozmawiać. Wiedziała, o co chodzi, bo uśmiechnęła się do mnie smutno. – Wiesz, jaki on potrafi być uparty. Próbowałam go przekonać, ale to tylko pogorszyło sprawę – przyznała cicho. Miała rację, o tym zapomniałam. O tym, że Marek zaimponował mi właśnie swoją konsekwencją. Odpuściłam więc. Ileż miałam go prosić? Ile czasu miałam błagać? Dałam mu spokój, choć czułam, że to wszystko jest bez sensu. Że rozbijamy się o jakieś wyimaginowane problemy. O jego kompleksy, niezaleczone rany. Dla mnie to wszystko był absurd, ale rozumiem też, że osobie zdrowej trudno jest wyobrazić sobie uczucia człowieka dotkniętego niepełnosprawnością. Zwłaszcza mężczyzny, który przecież „musi” być samcem alfa. Któremu cały świat wmawia, że powinien być kowbojem, macho… No i tak wygląda nasza dotychczasowa historia. Czy to koniec? No właśnie chyba nie i dlatego ją opowiadam. Bo jest promyczek nadziei… Od tamtych przykrych chwil minęły trzy miesiące i znów coś się dzieje! Marek kilka dni temu odpowiedział na mojego maila! Organizuję przyjęcie urodzinowe i zaprosiłam go do siebie w krótkich słowach. Najmniej zobowiązująco jak to możliwe. Ku mojemu zdziwieniu odpisał, że chętnie przyjdzie, że mogę się go spodziewać. Zapytał też, co mi kupić w prezencie. Odpisałam, że bardzo ucieszyłabym się z wiadomości, że nie ma dziewczyny. „Bo ja nie miałam nikogo od naszego rozstania…” – dopisałam. Wiem, wiem, jestem postrzelona i mogłam go tym wystraszyć! Ale on chyba nie wpadł w panikę, bo odpowiedział bardzo oficjalnie, ale i obiecująco: „Postaram się wyjść naprzeciw twoim oczekiwaniom”. Dobrze go znam i wiem, że w ten sposób ze mną flirtuje. Że to jest jego wstęp do podrywu! Zrobię więc wszystko, żeby przekonać Marka do spojrzenia na nasz związek z mojego punktu widzenia. A jak się nie da przekonać argumentami logicznymi, to znów mu siądę na kolana. A co! O miłość trzeba walczyć! Czytaj także:„Mój mąż wyprowadził się do kochanki, jak byłam w pracy i więcej się do mnie nie odezwał. W życiu nie czułam się gorzej”„Przespałam się z mężem siostry, kiedy wyjechała w delegację. Od tego czasu jej unikam, bo nie mogę jej spojrzeć w oczy”„Zaszłam w ciążę z byłym mężem. On nie może się dowiedzieć, bo to zniszczy mu życie. Wyjechałam na drugi koniec Polski”
I szybko zostawił dla innej. A ja przez prawie rok płakałam w poduszkę. Kiedy się znaliśmy, był wysportowanym blondynem z burzą loków. Teraz przede mną stał starszy pan z potężnymi zakolami. Ale sylwetkę ciągle miał bez zarzutu. – Nic się nie zmieniłaś, serio. Od razu cię poznałem. Ale ty mnie chyba nie…
Nazywam się Joanna i mam 19 lat. Chciałabym się z Wami podzielić moim świadectwem odmawiania nowenny pompejańskiej. Nowennę zaczęłam odmawiać pod koniec II klasy liceum. Było mi wtedy bardzo trudno. Chłopak mnie rzucił bo zakochał się w innej. W dodatku wszędzie gdzie się dało rozpowiadał kłamstwa na temat mojej rodziny. Przez co zaczęłam popadać w feminizm. Miałam duże problemy w nawiązywaniu relacji damsko – męskich. Cierpiałam również na bardzo ciężką alergię. Moje ciało przypominało jeden wielki strup i nie mogłam w związku z tym spać. Do tego jeszcze byłam zagrożona z chemii, a zawsze marzyłam o studiowaniu medycyny. Pochodzę z dość zamożnej katolickiej rodziny. Znalazłam w jakiejś gazecie informacje o nowennie pompejańskiej i zaczęłam odmawiać. Moje życie kompletnie się zmieniło. Po pierwsze zostałam CAŁKOWICIE uzdrowiona z alergii. Nawet lekarze nie umieją tego wyjaśnić. Po drugie – dostałam się na swoją wymarzoną medycynę na jednej z lepszych uczelni w polsce. Trzecią rzeczą, która najbardziej pomogła mi się podnieść to poznanie we wspólnocie chłopaka, który pomógł mi z moim problem w nawiązywaniu relacji. Matka Boża tak mi pomogła, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejJoanna: Chłopak mnie rzucił bo zakochał się w innej

Traductions en contexte de "mój chłopak rzucił mi" en polonais-français avec Reverso Context : Właściwie, mój chłopak rzucił mi kilka ciekawych informacji kiedy wychodziłam.

crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2008-11-20 Miasto: Wrocław Liczba postów: 6528 11 lutego 2015, 07:49 Przejdzie. Zawsze przechodzi. Jesli Cie to interesuje, to 2 m-ce temu rozstalam sie z chlopakiem z ktorym bylam prawie 3 lata. Mieszkalismy razem itp... Przeszlo. Dołączył: 2014-09-27 Miasto: Tropy Liczba postów: 192 11 lutego 2015, 08:02 przejdzie. tylko nie pielęgnuj tych uczuć do niego w myśl jaki był cudowny i nie jeden taki będzie a nawet i tysiąc razy wspanialszy. Ja zmarnowałam 5 lat na pielęgnowaniu uwielbienia dla kogoś kto mnie stracony czas. Dołączył: 2014-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1050 11 lutego 2015, 09:31 Piszesz o rade a wszystkich krytykujesz. Bywa nie ty jedna nie ostatnia, nie on pierwszy i nie jedyny. Przejdzie ci po jakimś czasie (parę miesięcy może lat) ale przejdzie. Ile lat byś nie miała to nie ma znaczenia ale pozbierać się trzeba i znaleźć sobie jakiś zajęcie. Idziesz dalej. Miłość nie jest piękna w kwiatki i motylki tylko dosyć okrutna i pełna zaangażowania. Dołączył: 2013-02-02 Miasto: Haiti Liczba postów: 263 11 lutego 2015, 10:13 o jezzzz tez tak kiedyś miałam. w sumie z perspektywy czasu sama sobie się dziwię bo chyba z tego "wyrosłam". bolało mnie w środku, ciągłe uczucie niepokoju, ani jesc ani pic ani spac ani nic. zmieniłam partnera i już nigdy tak nie miałam. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 10:32 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi...wiem, że kiedyś przejdzie..ale tak bardzo bym chciała, żeby przeszło już. Ten czas mnie zabija..wiem, że zachował się podle na koniec. Po prostu ja nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w pn mnie kochał a w sb rzucił. Nie rozumiem po co były te wielkie słowa o miłości, o tym że chce spędzić ze mną życie, jak zaraz po tym ze mną skończył. Przed moim ważnym egzaminem, przed walentynkami, przed moimi urodzinami...i wiecie co dziewczyny..nawet nie chce się ze mną spotkać twarzą w twarz, bo uważa ze wszystko zostało wyjaśnione..jak tylko mi powiedział, że jest rozdarty wewnętrznie i nie wie, czy za tydzień też nie będzie i mnie tylko przeprosił i wyszedł..przecież nic mi nie powiedział. A przez ten cały czas, który byliśmy, przez te wszystkie słowa które mówił, przez to jak jeździłam do jego rodziny, to przez to wszystko nawet nie potrafi mnie teraz uszanować i być po prostu człowiekiem dla mnie. Niech mi to ktoś wyjaśni..jak można z dnia na dzień przestać kogoś kochać i zamienić się dla niego w zimny głaz? zwłaszcza bez konkretnego powodu, bo to były zwykłe kłótnie i docieranie sie w związku Stradii 11 lutego 2015, 13:07 Może to Cię w jakiś sposób pocieszy.. Miałam to samo, ale po ponad 5 latach związku.. to dopiero rozpacz gdy mnie zostawil! teraz mija 6 rok i jestesmy dalej ze sobą. Też byl po rozstaniu jak głaz... po 5 latach nie odzywal sie, traktowal jak powietrze.. ale po jakims czasie doszlo do niego kim dla niego bylam. Taka przerwa nam dała bardzo dużo! przez 5 lat nie było tak wspaniale jak teraz po powrocie. Musieliśmy od siebie odpocząć, przemyśleć, zrozumieć.. Oj co ja przeżywałam po rozstaniu.. jednak nie należy się załamywać, jesli to prawdziwa milosc, wroci. Jak to mówią "puść milosc wolno, jak kocha wroci". Jeśli nie, na pewno poznasz kogos, który uświadomi Ci, że to co "niby"czulas do poprzedniego było niczym w porownaniu co teraz czujesz ; Edytowany przez 93fef830f44a1f7c73bcddc06a596967 11 lutego 2015, 13:08 Dołączył: 2011-05-20 Miasto: Warszawa Liczba postów: 225 11 lutego 2015, 13:35 ja też właśnie rozstałam się z chłopakiem. jest ciężko, ale ciągle myślę o tym, że to tylko kwestia czasu, zaczynam nowy rozdział, może będzie lepiszy niż poprzedni... ps. chłopak jest ostrym chujem, skoro zostawił Cię w takim trudnym momencie... nie masz czego żałować, bo teraz wiesz, że nie był osobą, na której mogłabyś polegać w 100% 11 lutego 2015, 13:48 Czas leczy rany. Ból z każdym dniem będzie mniejszy - głowa do góry :-) crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 13:53 Dziękuję Wam wszystkim..już odbyłam dość sporo rozmów... i to prawda, zostawił mnie w fatalnym momencie. Nie potraktował mnie nawet jak człowieka, chociaż tyle mi się należało. Najgorsze jest to, że w jednej chwili szaleńczo mnie kochał, a w drugiej mu się coś nagle odwidziało. Przecież w związku nie zawsze jest kolorowo i są kłótnie, ale jak dwoje ludzi się kocha, to są w stanie to przezwyciężyć. Nigdy tego nie pojmę...Czytam Wasze historie i oczom nie wierzę, że los może rzucić nam takie wyzwania. Albo to, że po 5 latach bycia ze sobą i rozstaniu, można dalej być razem. Ale to właśnie oznacza prawdziwą miłość..najgorsze, że ten rozdział z nim, to był dotąd najlepszy w moim życiu. Dziękuję za wszystkie słowa otuchy. Tłumaczenia w kontekście hasła "kogo mnie rzucił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Chciałam po prostu zobaczyć dla kogo mnie rzucił.
zapytał(a) o 13:31 Co mam zrobić gdy chłopak mnie rzucił? Jego przyjaciel oznajmił mi, że on chcę ze mną zerwać. Po szkole dostałam smsa nienawidze Cię . Co mam zrobić? proszę o szybką odpowiedz . Odpowiedzi Po pierwsze, szczerze z nim pogadaj. O co może mu chodzić?? Nic do ciebie ni czuje już, czy coś innego?? Pogadajcie , wyjaśnijcie sobie wszystko. Może ma inną?? Może nieświadomie sprawiłaś mu przykrość?? A może ktoś chce rozbić wasz związek??? blocked odpowiedział(a) o 13:34 Spotkaj się z nim ( tylko spokojnie ). On powie ci o co mu chodzi... Podejrzewam że nie będzie miły ale pamiętaj: Bezczelny - nie jest ciebie wart. blocked odpowiedział(a) o 13:35 nie odzywaj sie do niego i mniej na niego focha za to ze zerwal z toba nie osobosci tylko przez kumpla a potem przez SMS Vanesa odpowiedział(a) o 13:37 powinnas szczeze z nium o tym pogadac a pozatym moze jego kol powiedzial ci tak ze on chce z toba zerwac bo podobasz mu sie a on puzniej mogl twojemu chlopakowi cos na ciebie powiedziec wiec porozmawiajcie ze soba o tym przez sms zerwanie to troche dziwna sprawa gdyby ci to powiedzial prosto w oczy zrozumiala bym i bys musiala sie z tym pogodzic niestety takie jest zycie..:( Podnieś się i zastanów może z tobą coś nie tak, jeżeli nie z nim to znaczy możesz nie być świadoma swoich wad i nawet gdy on do ciebie coś mówi ty nie chcesz o tym słyszeć. pogadaj z nim dlaczego,a jak ci to wszystko powie znalazł sobie dziewczyne lepszą albo coś w tym stylu,to mniej go gdzies lecz jeśli ty coś głupiego zrobiłaś to sie jeszcze o niego staraj,pzdr!!!;d;p mnie chlopak rzucil dzis. napisal mi ze mnie juz nie kocha ;D powiem szczerze ze myslalam wczesniej o zerwaniu bo malo sie spotykalismy. poszlam do przyjaciolki wyplakalam sie moze z 3 min. gadalam o jego wadach co mnie zniechecalo. posluchalysmy hip hopu potem gadalam z moimi kolegami ;D smianie bylo. najlepiej znajdz sobie innego, albo z kolegami sie zobacz posmiejcie aha i jeszcze mnie wkurzyl bo zamiast to powiedziec wprost to mi esa napisal jak by byl prawdziwym mezczyzna to by powiedzial wprost ! hahahaha ja taki sam ma problem i go prosze zeby nie zerwał:( Pamiętaj , że Ty też jesteś człowiekiem i , że nie możesz pozwalać mu traktować siebie jak kobietę na jeden raz . Powiedz mu , że Ty też masz uczucia . Jeśli on okaże się draniem to znaczy , że na Ciebie nie zasługuje . Trzymaj się ! ! ! blocked odpowiedział(a) o 20:01 jak go kochałaś to poguć się z tym ja nie to nie musisz z nim zrywać :) ja miałam taki przypadek że zerwałam z chłopakiem a on pod koniec lekcji chciał ze mną zerwać a po tym jak z nim zerwałam koleżanka poszła do niego pogadać z nim i jak przyszła to jej mówił że chodził ze mną tylko żeby być cool . A na dodatek mnie nie kochał ! drań i tyle ! a ty poślij mu takiego sms "żałuj że za mną zerwałeś drań i tyle " i pewnie będzie zły na samego siebie ! hmm To było w wakacje ze mna jak pojechałam na wakacje z ... mama na 2 tyg po tygodniu napisisal ze ma inna... to było okropne nic nie jadłam nie spałam kiedy wrocilam do domu spotkalam sie z nim bo winien mi był wyjasninia nie powiedzial mi tego w prost nie mial odwagi jak mnie zobaczył, po miesiacu wrociclismy do siebie wyjasnił ze zrobił blad i ze nie było innej tylko on nie wiedzial co naprawde czuje,,,,, jestesmy para juz 4 lata:) blocked odpowiedział(a) o 11:59 nie da się nikogo zmusić do miłosi ale jak takie ci napisał mnie jest ciebie wart k0hy odpowiedział(a) o 17:59 porozmawiaj z nim spokojnie.:Di nie denerwuj sie jeżeli Cie ignoruje to ty go też olej.:D blocked odpowiedział(a) o 21:18 Powiem ci tak dzisiaj moja najlepsza koleżanka uznała że może skłamać dla swojej głupoty i powiedziała mojemu chłopakowi, że kocham się w innym co było całkowitym kłamstwem bo go kochałam i właśnie przed chwilą mnie rzucił z powodu tego, że jej to zrobiła z chciwościbo cały czas do niego przychodziłam zamiast z nią jest okropna , tak samo jak ty ie wiem co mamy zrobić,ale wiem jedno musimy o nich zapomnieć wiem, że to nie będzie łatwe bo od razu gdy to zrobił to się popłakałam dlatego, że nas związek trwał dwa i pół roku. Będę go musiała unikać jeśli chodzi do twojej szkoły to go też unikaj i jeszcze jedna rada powiedz koleżanką one ci pomogą o nim Pamiętaj chłopaków możesz mieć wielu, ale prawdziwą miłość poznasz gdy on będzie ci na prawdę przeznaczony, poczekaj jeszcze a możesz poznać tego poddawaj się nigdyMagda Ironic. odpowiedział(a) o 22:54 jestem w tej samej sytuacji też chłopak ze mną zerwał :((Nie wiem co robiłam źle :( Tak go kocham, ale on już tego nie odczuwa;( Mówię sobie przejdzie mi, że czas goi rany :( ale to mi nic nie pomaga :( Jeśli go tak bardzo kochałaś musisz o niego walczyć dopóki masz o co ja już nie mam o co walczyć :( Bo później będzie za późno to jak jest u mnie :(Zapytaj się o co mu chodzi i wyjaśnij to :-') blocked odpowiedział(a) o 15:26 po pierwsze pogadaj z nim szczerze, o co mu chodziło, dlaczego tak napisał. jeżeli myślisz że jest szansa odratować ten związek to zapytaj go: ,,Czy będziemy dalej razem ? '' lub ,,Czy jest szansa odratowania naszego związku ?'' - ale te pytanie zadaj jeśli jesteś pewna że jest duuuża szansa :):*Powodzenia ! i pozdrawiam :) Po prostu olej go mam taki sam przypadek...To masakra zapomnij o nim on tak jagby już się dla ciebie nie herbatę,weź poduszkę połórz na brzuchu i głęboko oddychaj włącz muzykę ale radzę muze (katy perry last fridey night) i odpocznij , na drugi dzień zaproś z 4-5 koleżanek i urządz pidżama-party...wtedy się zabawcie możesz taż zaprosić kolegów nocujcie w namicie...zapomnij nim...TO POMOŻE ...wspułczuje...A w szkole go olewaj:-) Lilyαnne odpowiedział(a) o 23:55 Z takim to co zrywa przez sms to nawet nie ma co do przodu z uniesioną głową i nie pokazuj mu, że jest Ci z tego powodu źle. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Nawet modle się żeby się we mnie zakochał. Naprawdę potrzebuję waszej pomocy. Ratunku co mam robić !? A co zrobić jeśłi on mnie się pyta czy ja się w nim bujam? to zalezy ile macie między sobą wieku czy jestescie do siebie chociarz troche podobni. Zobacz 28 odpowiedzi na pytanie: Co zrobić, aby chłopak się w tobie zakochał?
Kilka miesięcy temu zerwałam z chłopakiem po ponad 5 latach bycia razem. Często się kłóciliśmy, rozstawaliśmy się i wracaliśmy do siebie, przez jego zazdrość straciłam znajomych, a na dodatek on w wieku 26 lat ani myślał o pracy i ustatkowaniu się, tylko o tym mówił, ale robił całkiem co innego, liczyła sie dla niego zabawa, siłownia, koledzy itd. Podczas wakacji pracowałam za granicą 4 miesiące, poznałam tam wspaniałego chłopaka, zakochałam się jak nigdy dotąd, on mówił, że też mnie kocha jak nigdy nikogo (to on się o mnie starał, a od innych osób dowiedziałam się, że od bardzo dawna nie był w żadnym stałym związku, koledzy się nawet dziwili, że tak za mną szalał ). Przy nim poczułam, że dopiero teraz poznaję prawdziwą miłość. Spedzalismy ze sobą całe dnie w pracy i każdą wolną chwilę. Pojawił się jednak problem... Studiuję, na dodatek na ostatnim roku i w październiku musiałam wrócić do Polski, a on nie jest Polakiem co oznaczało początku nie chciał nawet słyszeć, ze wyjade... Ale potem przemyślał wszystko, mówił, że lepiej żebym skończyła studia, że on w przyszłości nie chce mieć problemów z moją rodziną przez to, że nie skończę studiów. Obiecał, że poczeka na mnie te 9 miesięcy, że odwiedzi mnie w Polsce. Wróciłam do Polski, ciągle dzwonił, rozmawialiśmy przez internet.. Potem jednak wrócił do swojego kraju, nie ma tam internetu, bo mieszka w bardzo małej wiosce, a rozmowy telefoniczne są bardzo drogie. Jednak nadal dzwonił i zapewniał, że mnie kocha. Tydzień temu rozmawialiśmy, planowaliśmy kiedy przyjedzie do Polski, kiedy ja pojadę do niego... Powiedział, że zadzwoni za kilka dni. Jednak od niedzieli nie mamy żadnego kontaktu, jego telefon jest wyłączony. Mówił mi wcześniej, że ma z nim problemy, że się psuje, sam włącza i wyłącza i że musi kupić nowy. Ale dzisiaj jest już czwartek... Nawet jeśli telefon sie zepsuł to od niedzieli nie zdążył kupić nowego?? Wiem, że jest tam zajęty, wykańcza dom, który chce sprzedać i takie tam, ale żeby aż tak?? Zaczynam mieć złe myśli.. że mnie olał i zmienił numer. Codziennie wypisuje do niego dziesiątki smsów, chociaż i tak wiem, że on ich nie czyta, bo telefon jest cały czas wyłączony. Każdego dnia płaczę, w nocy nie mogę spać. Naprawdę od samego początku czułam, że to ten jedyny już na całe życie, przez kilka miesięcy żyłam jak w niebie, przy nim czułam, że swojego poprzedniego chłopaka nie kochałam tak naprawdę... Bardzo mi na nim zależy Myślicie, że mnie olał?? Mówił, że nigdy mnie nie zostawi, że jestem jego kobietą, jego jedyną na całe życie. Nigdy mnie nie okłamał w żadnej sprawie, zawsze był szczery, zawsze mówił, że jeśli będzie coś źle to mi o tym powie... Nie jest osobą, któa owija w bawełnę, zawsze mówi co myśli. Nie wiem co myśleć, znam go przecież tylko pół roku, razem spędziliśmy 4 miesiące, ale nigdy nie dał mi powodów do tego żebym w niego wątpiła, tylko teraz ta dziwna sytuacja... Może ktoś powie, że to głupie, że tak przeżywam to wszystko chociaż trwało tak krótko, ale uwierzcie mi czasami 4 miesiące znaczą wiecej niż 4 lata... Przeraża mnie myśl, że mnie zostawił, mieliśmy tyle planów, zaraz po obronie miałam wyjechać i mieliśmy zamieszkać razem tam gdzie pracowalismy. Jeśli on mnie zostawił w taki sposób to nie wiem co ze sobą zrobie. Nie mogę się skupić na niczym, powinnam pisać pracę magisterską, ale tylko siedze godzinami przed komputerem, słucham muzyki i myślę o nim, wpatruję się w jego zdjęcie i płaczę. Każdego dnia się modlę żeby zadzwonił... Widze, że od razu na mysl przychodzi Wam, że mój chłopak to Arab. Nie jest Arabem. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:41 przez TygrysekOna. Nie wiesz nic na pewno a już zaczynasz panikować. Kilka dni to bardzo względne pojęcie, bo to może być nawet 9. Zajmij się czymś i nie myśl tyle o tym. Poczekaj, to się odezwie. kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? a macie inny kontakt ?? facebook albo coś ? moze mu telefon ukradli albo coś... albo na karcie się numer nie zapisał i teraz nie ma jak sie odezwać ;/ oj biedna ;/ jesli nie macie inaczej kontaktu to wydaje mi się ze telefon się całkowicie popsuł a twoj numer mu się na karcie nie zapisal.... Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez basia150609. wiem, że to trudne miałam podobnie ... jak kocha to poczeka i sie odezwie wkońcu bedzie dobrze! no wlasnie moze nr nie spisal Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez AsiaK962. CytatGaBrYsiAa1996 kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? Ciężko mi powiedzieć dlaczego się nie odzywa. Może zgubił telefon a twojego numeru nie znał na pamieć? Skoro mieliście cały czas kontakt po twoim wyjeździe to nie sądzę ,że bez słowa Cię zostawił. A masz jego adres, może list napisz? Może po prostu naprawdę telefon mu się popsuł i nie ma możliwości, aby kupić nowy? Nie panikuj, poczekaj jeszcze praę dni mi się raz karta też dodatkowo popsuła sama od siebie więc też może byc taki powód jak masz adres to napisz list i wysli priorytet polecony i w ciagu 2 dni go dostanie. napisz w nim tez swoj adres i nr tele Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:14 przez basia150609. Oj za bardzo się denerwujesz, zrozum to że chłopak mieszka w małej wiosce.. Może nawet nie ma gdzie i za co kupić tego telefonu, pomyślałaś o tym? Wiem, że panikuję... Ale taka jestem, nie potrafię inaczej Strasznie sie przejmuję, a nie mam sie przed kim wygadać nawet. To chyba wszystko dlatego, że mam wiele kompleksów, ciagle mi sie wydaje, że nie zasłużyłam na niego... Próbowałam sie zająć różnymi rzeczami, ale na niczym nie mogę się skupić. błagam tylko powiedz, że to nie arab czy tam inny "ciapaty" Nie myśl od razu, że Cię olał. Nie chcę straszyć, ale może się coś wydarzyło, a może rzeczywiście z tym telefonem coś się stało, a skoro mieszka w małej wiosce to ma problem z kupieniem nowego. Nie masz jego adresu? Może to dziwne w dzisiejszych czasach, ale ja napisałabym po prostu list. Niestety, musisz być cierpliwa po prostu, chociaż wiem, że to trudne. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 20:57 przez moderator. takie uroki obcokrajowców pojawiają się i znikają nagle ... jak telefon się zepsuł to może nie ma twojego numeru na nowym ? macie jakieś inne możliwości kontaktu ? meil ? skype ? Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Moje życie dwa lata temu wyglądało cudownie. Chłopak, który mi bardzo się podobał w końcu się do mnie odezwał. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam przeszczęśliwa i zakochana. Pierwszy raz w życiu. Wcześniej nie miałam pojęcia jak wygląda prawdziwa miłość. Chłopak bardzo przystojny, kochany i delikatny. Marzenie każdej kobiety.

crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:51 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję miłości. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:04 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w temacie. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 16:21 Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:27 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Głównie Jung. Nie ma czego zazdrościć. Czasem trzeba oczami wyobraźni zobaczyć siebie z perspektywy osoby trzeciej. Tę rozhisteryzowaną, zdesperowaną kobietę, smarkającą sobie w kołnierz. I jaki to widok? Niezbyt przyjemny. Jaki jest więc sens tkwić w tym stanie? No żaden, więc głowa do góry. Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 16:29 Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. monka1986 10 lutego 2015, 16:41 z czasem będzie lepiej ,sama do konca się nie odkochałam i pogodziłam ,ze nie wyszlo z pewnym pozniej czlowiek ,zaczyna w miarę normalnie funkcjonowac,choc są dni ,kiedy ten bol i tęsknota powraca...mi pomogły tabletki ziołowe na bym chyba zwariowała,nie mogłam się na niczym dobrze crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 17:33 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze" Dołączył: 2012-08-26 Miasto: Liczba postów: 28755 10 lutego 2015, 19:45 plus jest taki ze kolejnym razem nie będzie już tak bardzo bolało. Dołączył: 2008-05-20 Miasto: Za Górą Za Rzeką Liczba postów: 5503 10 lutego 2015, 19:50 lekarstwem na miłość jest nowa miłość :) i tak też się może zdarzyć nawet jeśli będziesz się zarzekała, że absolutnie nie, bo tylko ten jeden jedyny był na całe życie to jednak nigdy nie wiadomo. Wiem coś o tym. laliho 10 lutego 2015, 20:09 No niestety, tylko czas pomoże.

O1Tq3Jw.
  • segb0ig3qi.pages.dev/377
  • segb0ig3qi.pages.dev/71
  • segb0ig3qi.pages.dev/350
  • segb0ig3qi.pages.dev/311
  • segb0ig3qi.pages.dev/317
  • segb0ig3qi.pages.dev/1
  • segb0ig3qi.pages.dev/113
  • segb0ig3qi.pages.dev/188
  • segb0ig3qi.pages.dev/90
  • chłopak mnie rzucił dla innej